Maciej Eckardt Maciej Eckardt
361
BLOG

Żywot ojca wakacyjnego

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Aquapark w Sopocie. Rojno od samych drzwi. Wuwuzele zażyczyły sobie dwa dmuchane koła i dmuchaną zebrę. Wiadomo, kto musiał dmuchać. W środku, jak w ulu. Wszechobecne brzęczenie. Dookoła wrzeszcząca dzieciarnia i gwiżdżący co chwila ratownicy. Jednym słowem - kociokwik. Zaczynamy aktywny wypoczynek.

Wuwuzelom zachciało się jeść. Idziemy na frytki. Czekam pół godziny. Frytki znikają momentalnie. Łapię się na jedną. Zimną. Dobra, wracamy do basenów. Wuwuzele okupują małą zjeżdżalnię i armatkę wodną. Celują wybornie. Po oczach.

W międzyczasie Franek dostrzega dużą zjeżdżalnię. Oczywiście, chce zjechać. Sam nie może. Wiadomo, kto z nim zjedzie. Żona przezornie leży na leżaku. No więc zjeżdżam. Rozbryzg widowiskowy. Trzymam bachora w górze, sam opijam się wody. Bachor wniebowzięty.

– Tata, siku – jęczą po chwili. Idziemy. Wszystkie kabiny zajęte. Jęczą, że już nie mogą.

– Dobra, gramy, kto dłużej wytrzyma – staram się jakoś ratować sytuację. Wytrzymują. Na ostatnich nogach. Wracamy.

Siadamy w jacuzzi. Za nami wtarabania się jakiś hipopotam. Woda z jaccuzi wylewa się prawie z Wuwuzelami. Wychodzimy w obawie, że jak hipopotam wstanie, to wir wciągnie Wuwuzele.

Wracamy do brodzików. Nie ma dmuchanej zebry. To znaczy jest, ale ujeżdża ją ktoś inny. Ignaś idzie interweniować. Krótka wymiana zdań i zebrę dosiada na powrót Ignaś. Awantura wisi w powietrzu. Na szczęście znajduje się druga zebra.

Po pięciu godzinach żona zarządza powrót do domu. Wszyscyśmy się wówczas spłakali. Bachory, bo nie chciały iść. Ja, że to już koniec. 

Z dmuchaną zebrą pod pachą, rwałem do samochodu, aż chlupało.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo