W dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" socjolożka z "Krytyki Politycznej", zasugerowała, że Roman Giertych zamierza przejąć PO. Otóż nie sądzę. Przynajmniej, jeśli chodzi o przejęcie en bloc. Bardziej prawdopodobne jest, że Roman Giertych będzie chciał przejąć jej konserwatywno-wolnorynkowe skrzydło, po ewentualnej porażce Platformy, kiedy zaczną się w niej ruchy odśrodkowe, pojawiające się zresztą już dzisiaj.
Mało wyrazista i amorficzna Platforma, z silnym komponentem lewicowym, jaką dzisiaj obserwujemy, to dla Giertycha wymarzona sytuacja, podobnie jak i perspektywa przegranej Platformy w wyborach. Dlatego troska byłego lidera LPR o los PO, to oczywisty kamulfaż. Będzie się przyglądał jej "agonii" raczej z perspektywy prosektorium niż oddziału rehabilitacji. Sorry, ale taka jest polityka.
Dojście do władzy PiS, będzie dla Romana Giertycha przejściem do realizacji następnego etapu, którego zwieńczeniem będzie kampania prezydencka w 2020 roku. Na stole pojawią się wówczas po stronie PO przynajmniej cztery nazwiska - Donald Tusk, Radosław Sikorski, Tomasz Seimoniak i... Roman Giertych.
Nie mam kłopotu ze wskazaniem, kogo może mieć na myśli Roman Giertych.
